Kolumna

środa, 11 listopada 2015

Prolog - Mortefheim

Ogień. Wszędzie ogień. Szkarłatne języki płomieni muskają całe moje ciało. Jest mi gorąco i stoję cała spocona. Trzęsę się. Patrze wokoło w poszukiwaniu ratunku, ale wszędzie widzę tylko szkarłat. Ogień jest coraz bliżej, a moje bose stopy coraz bardziej pieką. Ogień je już pochłania. Czy tu umrę?

Dookoła słyszę płacz dziecka. Zaraz, płaczę? Na policzkach czuję coś zimnego, ale nawet to po chwili znika pochłonięte przez gorące płomienie. Czuję jak ubranie powoli się spala. Ja jednak nie mogę drgnąć nawet palcem. Tracę wszelką nadzieję, zamykam palące powieki. Chcę się poddać, jednak---

-Levi!

To moje imię. Ten głos... to jej głos. Ta osoba wypowiada moje imię. 

Woła mnie.

Teraz jestem pewna, że przeżyję. Otwieram szeroko oczy z nadzieją. Pośród
 szkarłatnych płomieni z każdą chwilą zamglony cień rośnie. Idzie, nie... biegnie w
moją stronę. Po chwili znajoma twarz przesłania mi cały widok. Czuję
na sobie mocny uścisk. Zamykam oczy z poczuciem bezpieczeństwa i wtulam się w
jej ubranie. 

▌│█║▌║▌║║▌║▌║█│▌

Otwieram oczy, a następnie przecieram jeszcze zaspane powieki i rozglądam się dookoła. Dopiero teraz czuję, jak  jestem noszona. Podnoszę wzrok i widzę znajomą twarz. Po chwili ona zauważa moje spojrzenie i stawia mnie na ziemi.   

-Obudziłaś się? 

Kiwnęłam głową na tak. Jej głos dźwięcznie roznosił się echem w mojej głowie.  

-To dobrze. - Posłałam mi uśmiech. - Levi, posłuchaj uważnie. - Położyła ręce na moich ramionach. -
 Niedługo dojdziemy do budynku. Wtedy zrobię ci coś strasznego... Zostawię cie tam samą. 

Na dźwięk jej słów mimowolnie łzy spłynęły mi po policzkach. Zazwyczaj byłam dzielna i parłam naprzód. Specjalnie dla niej, specjalnie przez jej przestrogi. Ufam jej. Dla niej zaryzykuję życie. Chcę z nią już na zawsze być. Ogarnęła mnie frustracja. Ona zawsze mówiła prawdę. Nigdy nie skłamała i zawsze dotrzymywała obietnic. Taką już była osobą, więc tym razem rozstaniemy się. 

Nie chcę, żeby mnie zostawiała.

-Chcę z tobą zostać! Levi nie chce być sama! Chce być z tobą!  

Rzuciłam się jej na szyję i schowałam twarz w resztkach jej ubrania, który najprawdopodobniej
pochłonęły płomienie. Jej skóra jest cała w siniakach i poparzona. W niektórych miejscach widać
świeże stróżki krwi. Oddech jak zawsze ma płytki i regularny. Serce uderza w spokojnym, powolnym
tempie. Skóra zimna jak lód. Aż trudno uwierzyć, że to ciało należy to istoty żyjącej.  
Uspokojona przez jej dotyk i długą ciszę panującą między nami w końcu odsunęłam się. Spojrzałam na nią spode łba. 

-To jedyne wyjście? 

-Nie wiem.  

-Jest jakieś inne?  

-Na pewno. 

-Więc dlaczego chcesz się ze mną rozstać?! 

-Jeśli będę przy tobie, nigdy się nie usamodzielnisz. - Położyła mi rękę na głowie i lekko potargała mi włosy. - Jesteś dla mnie bardzo ważna. Mimo tego  zostaniesz w tamtym budynku, a ja odejdę. Zabiorą cie Ludzie.  Najprawdopodobniej wymażą ci wspomnienia o mnie i o prawdziwym Mortefheimie. Mimo tego masz żyć. Żyć i wyrosnąć na wspaniałą osobę, z której będę mogła być dumna przy następnym spotkaniu. 

-Kiedyś się jeszcze spotkamy? 

-Jeśli będziesz czegoś bardzo wytrwale szukać, kiedyś na pewno to znajdziesz. 

-Więc, jeśli będę cie szukać, to cie NA PEWNO znajdę?! 

-Tylko jeśli o będzie twoje prawdziwe pragnienie.

-Rozumiem. Na pewno cie odnajdę. Obiecuję!

-Pamiętaj, obietnic się nie łamie.   


▌│█║▌║▌║║▌║▌║█│▌


Stoję przed drzwiami do budynku. Jeśli je otworzę, będę się musiała z nią rozstać. Jestem smutna z tego powodu, ale muszę to zrobić. Takie jest moje zadanie. 

-Levi. 

Odwracam się przodem do niej. 

-Levi. Jesteś dla mnie ważna. To, co cię spotka, może być bardzo bolesne. Może być ci bardzo ciężko. Możesz bardzo dużo płakać. Ale pamiętaj, żebyś mnie szukała. Bez tego nie dane będzie się nam spotkać. Jeśli kiedyś będziesz miała ogromne kłopoty, wszyscy się od ciebie odwrócą, a ty będziesz chciała zrobić coś złego... znajdź mnie. To ci pomoże. 

Wystawiłam ręce, a po chwili leżał na nich piękny kamyk. Naprawdę piękny. Mienił się każdym kolorem, a gdy tylko próbowałam skupić na nim wzrok, mogłam ujrzeć nocne niebo z milionami gwiazd i widocznymi odległymi galaktykami. Patrząc na kamyk do dziś mam wrażenie, jakbym podróżowała po wszechświecie. Mogła kontrolować, gdzie chce iść.

-Levi.

Zostaje szturchnięta i podnoszę wzrok. 

-Wiem, że jest piękny. I bardzo rzadki. - Mrugnęła do mnie okiem. - Nie rób takiej miny, mam taki drugi, a jeśli zajdzie potrzeba znajdę i trzeci Jednak musisz uważać. - Stuknęła mnie palcami w czoło. - Błądząc wzrokiem po kamieniu zużywasz swoje siły magiczne. Na razie masz ich bardzo mało. Nie możesz zbyt długo się w niego wpatrywać. Pochłonie cie. Będzie mącić w głowie i sprawiać, że zapomnisz o tym, o czym najbardziej chcesz pamiętać. Jeśli mu się uda, już nigdy się nie spotkamy.

-Więc czemu mi go dajesz?! Chcę cie jeszcze zobaczyć, a przez to nie mogę o tobie zapomnieć!

-Levi. - Znów stuknęła mnie w czoło. - Nie możesz się wahać. Kamień może cie pochłonąć, ale dzięki niemu możesz odnaleźć wszystko. Pamiętaj. - Wyciągnęła rękę wysoko w górę. Nie mogłam dojrzeć jej dłoni, która znikała w świetle Słońca. Miałam jednak wrażenie, że nagle ją zacisnęła. - Jeśli jest choćby najmniejszy procent szansy, skorzystaj z niego. Nigdy się nie poddawaj.

-Dobrze. Więc... Co powinnam zrobić z nim?

-Najpierw obserwuj jego zachowanie i postaraj się go zrozumieć. Gdy ci się to uda popatrz na niego przez sekundę. Następnym razem przez dwie, później cztery... Za każdym razem wydłużaj czas. To będzie dobry trening... A teraz...

Odeszła parę kroków zostawiając mnie samą. Po chwili jednak zatrzymała się.

-Levi. Otwórz drzwi. To nasze pożegnanie. 

Z oczu zaczęły wypływać mi łzy. Bez słowa skinęłam głową i dotknęłam klamki. Słyszałam jak jej kroki się oddalają. 

-Płacz. Śmiej się. Zdobywaj przyjaciół. Trać ich. Kłóć się. Denerwuj się. Złość się. Żyj tak jak chcesz. Nie wstydź się tego kim jesteś. Rośnij zdrowa i szczęśliwa, aż pewnego dnia dorośniesz. Zrób to dla mnie, dobrze?

 Nie mogąc dłużej wytrzymać spojrzałam za siebie. 

W powietrzu unosiła się mgiełka, a w jej środku stała ona. "Do zobaczenia, Levi." - Wyczytałam z ruchu jej warg, bo reszta zaczęła znikać. Na jej twarzy widniał uśmiech. Iście anielski uśmiech. Miałam wrażenie, że po jej policzku spłynęła łza. 

To był pierwszy i ostatni raz kiedy widziałam jak płakała. 

-Dobrze. Będę rosnąć dla ciebie, *****.


▌│█║▌║▌║║▌║▌║█│▌


Z walącym sercem podniosłam się do pozycji siedzącej z wyciągniętą ręką do przodu. Policzki miałam wilgotne od łez a oddech przyspieszony.

-To był... sen...

Wykrztusiłam dziwnie zachrypniętym głosem, którego nie poznałam jako mój, a potem wybuchnęłam płaczem.

-Wróć... Wróć, nie chcę...nie chcę być już... sama. 




7 komentarzy:

  1. Wow!! Masz pięknego bloga <33 troszkę ciężko się czyta (to tło) ale to tylko mi. Ej serio aż łza się kręci w oku jak czytam o tym Do zobaczenia Levi i ta łza wzruszające.. Muszę Ci powiedzieć, że cały tekst był nastrojowy i wgl brak mi słów! Czekam na następny<3

    http://chcebyckopciuszkiem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Prowadzisz ciekawego bloga. Fajny pomysł na jego wygląd :) Ogólnie jak się zacznie czytać to bardzo wciąga :)
    Na pewno będę tu zaglądąła :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Weronika, nie tylko tobie...
    Opowiadanie dość ciekawie się czyta, ale wygląd bloga... Moim zdaniem odstrasza. Jeśli możesz, popraw, albo zupełnie zmień.

    http://malkavar.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Tekst świetny *-*
    Strasznie nie lubię motywu "zostawię cię, tak będzie lepiej", ale myślę, że przeżyję ^^
    I nie rozumiem zażaleń innych - wg mnie szablon jest spoko, a dzięki jasnym napisom na ciemnym tle oczy się tak szybko nie męczą.
    I tak bardzo pasuje do opka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przyznać, że naprawdę bardzo ciekawe! :) Widać, że zdobyłeś wyższy poziom wtajemniczenia w język polski. :D

    Dziękuję za komentarz na: http://ukryty-aniol.blogspot.com !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, to było niezłe. Opowiadanie bardzo wciąga ^.^

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział <3 I to imię... (Levi <3) Bardzo fajny wstęp :D

    OdpowiedzUsuń