Kolumna

piątek, 8 stycznia 2016

Mortefheim, Rozdział 3. - Włamanie

Witam!
Znów jestem bardzo wdzięczny za komentarze, wszystko dokładnie czytam i staram się stosować do uwag.
Dzisiejszy rozdział jest dość spokojnym przejściem do nowych wydarzeń, które zobaczycie już niedługo. Levi z dziwnym niepokojem wraca do pokoju i ma gościa. Rozdział jest niestety dość nużący (według mnie), ale na pewno potrzebny. Z tego względu dałem Wam na sam koniec wycinek z następnego rozdziału!
Niestety pewnie znów popełnię błędy przy zaimkach, więc od razu przepraszam. XD
Zachęcam do czytania i komentowania!

_________________________________________________________

Coś było zdecydowanie nie tak! 

Pomijając dziwną aurę Babuni, którą paczuszka emanowała, gdzieś w głębi duszy miałam złe przeczucia. Nie potrafię tego wyjaśnić... Po prostu to czułam. Czułam, że muszę wracać do mojego pokoju. 
Serce waliło mi jak oszalałe. Należę do tych wysportowanych, ale przez niepokój coraz trudniej było mi oddychać. Biegłam ile sił w nogach, byle jak najszybciej wrócić. Klatka piersiowa bolała prawie jak nigdy. Ledwo co łapałam oddech...
Mimo wszystko, biegłam i biegłam. Ludzie po drodze oglądali się ze zdziwionymi minami, ale ja nic sobie z tego nie robiłam. Obecnie liczyła się tylko jedna rzecz.
Byłam już w Akademiku, jeszcze tylko schody, jeden korytarz, skręt w prawo, drugi korytarz...

Są! Drzwi do mojego pokoju! Nigdy nie pomyślałabym, że na ten widok mogłabym się uśmiechnąć. Wyciągnęłam rękę, by otworzyć drzwi i wbiegłam do środka.

Nie, jednak nie wbiegłam do środka tylko na drzwi. 
No tak. Drzwi były zamknięte. No i co ten pośpiech robi z ludźmi? - Guza na pół twarzy.

Rozmasowałam obolałe miejsca i wyjęłam klucz z kieszeni. Dzięki bliskiemu spotkaniu z drzwiami ochłonęłam, jednak uczucie niepokoju nie odstępowało mnie na krok. Weszłam to pokoju i się rozejrzałam. Wszystko było na swoim miejscu, jedynie okno musiałam zostawić otwarte. Tylko, że nie przypominam sobie, bym je rano otwierała. 

Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło, ale dalej byłam poddenerwowana. To dziwne uczucie nie znikało, a nawet się nasilało. Pozwoliłam sobie na westchnienie.
Najpierw paczuszka od Babuni. Ostrożnie pociągnęłam za wstążkę, która gładko opadła na ziemię, a następnie pozbyłam się materiału. Na dłoni zostało mi ciastko.

Tak, ciastko. Lekko żółtawe ciastko w kształcie półksiężyca, z przyczepioną do niego karteczką. Było na niej napisane: "Jedz"
Ee... Babcia nie jest ani trochę subtelna. To zamiast zachęty przypominało rozkaz. I to jakże niemiły rozkaz. Ale co ja mam do gadania? Babunia nie należała do słabiutkich cherlawych staruszek tylko do bardzo groźnych Magiczek. Po chwili namysłu wzięłam ciastko do ust. Nie było takie złe. Miało bardzo intensywny cynamonowy smak. Muszę przyznać, że mi smakowało. Jednak jak się okazało, było to ciasteczko z niespodzianką. Z ust wyjęłam niewielką karteczkę. Rozwinęłam ją i spojrzałam na tekst.

"Czego pragniesz?"

Co to za pytanie? Babcia tak się martwi o mnie i moją przyszłość, że skłania do osobistych refleksji? A może chce sprawdzić czy będę jej sojuszniczką albo wrogiem? Hm.. Raczej to drugie, tylko w takim wypadku na co mogę się komukolwiek przydać? Mam dobre stopnie i pamięć, jestem wysportowana, ale wszystko w normach. Nie sądzę, bym odznaczała się czymś szczególnym na tle innych... No chyba, że moim wspaniałym wyglądem!

Uśmiechnęłam się na tę myśl, ale szybko mina mi zrzedła. Co Babunia może ode mnie chcieć? Kompletnie nie ogarniam tej staruchy!

Ale...

"Czego pragnę?" - Oczywiście, że chcę jeszcze raz spotkać się z nią. Tajemniczą nią z moich snów. , która zawsze się mną opiekowała, dbała o mnie i nauczyła wszystkiego... 

, którą kocham całym sercem. 

Heh... Jak zwykle po policzku spłynęła mi samotna zła. Serce gwałtownie przyspieszyło i mocno ścisnęłam karteczkę w dłoni. Drugą złapałam się za klatkę piersiową i opadłam na kolana. 

Chcę zobaczyć. Chcę dowiedzieć się kim jest. I kim ja jestem. Chcę poznać prawdę. Dlaczego mnie wtedy zostawiła? Kim dla niej naprawdę jestem? Czemu sama mnie nie szuka? Przecież gdyby tylko spróbowała, na pewno by mnie znalazła! Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych! Nie dla niej! Ona jest... ona jest...

Nie wiedzieć kiedy już całkowicie osunęłam się na ziemię i wybuchnęłam płaczem. Próbowałam się powstrzymać, ale nie mogłam. Łzy płynęły same, a serce bolało coraz mocniej. Ucisk w klatce piersiowej był nie do zniesienia. Mój szloch wydawał się taki obcy i odległy, jakby nie należał do mnie. W głowie znów zobaczyłam jej ostatni uśmiech, pełen smutku, ale i życzliwości. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, a w zamian za nią, teraz po moich zaczęły lecieć dziesiątki. Całe oczy mi napuchły i głowa zaczęła niemiłosiernie boleć. Musiałam wyglądać okropnie, na szczęście jestem sama.

Właśnie, jestem sama. Nie ma jej przy mnie.

Już miałam zanieść się kolejną falą smutku, kiedy za plecami usłyszałam ciszy jęk. Momentalnie się opamiętałam i otarłam łzy. Pociągając nosem wstałam i ponownie rozejrzałam się po pokoju. Tym razem moją uwagę przyciągnęło łyżko. Koc unosił się i opadał. Złapałam za jego kraniec i gwałtownie pociągnęłam. Moim oczom ukazała się Aya. Leżała na boku zwinięta w kłębek, jej oddech był ciężki i cała była spocona, w dłoniach trzymała...

Mój Kamień.

W jednej chwila cała troska i współczucie dla koleżanki zmieniły się w gniew. Ruszyła mój Kamień. Dokładnie TEN KAMIEŃ. 
Wyrwałam go z rąk nieprzytomnej dziewczynie na co ta jęknęła, a po chwili jej oddech lekko się uspokoił. Spojrzałam na Kamień. Swoją zwyczajną, lekko niebieskawą barwę zmienił na czerwoną. W środku jakby tańczyły języki płomieni. 

Ogień.

A ja ognia nie lubię. Przez moje jedyne wspomnienie, jeśli nie ma jej ze mną, wiem, że ogień zrobi mi krzywdę. Sama się przed nim nie obronię. No ej, przecież każdy może się czegoś bać, nie? 
Dopiero teraz zauważyłam, że za mocno ściskałam Kamień. Rozluźniłam chwyt i spojrzałam na Ayę. 

Nie wiem, co tu chciałaś, ale nie wybaczę ci. 

Wpatrywałam się w nią przez parę minut, aż w końcu ochłonęłam. Jeśli nie zabiorę jej do szpitala będą problemy, ale przecież nie mogę jej tam zatachać. 

"Hej, dziewczyno. Co jej się stało?"

"A... wie pani. Właśnie wkradła mi się do domu i ruszyła coś czego nie powinna."

"Czyli co?"

"No...ten..."

"Ten?"

Nie, zdecydowanie nie mogę pozwolić, by ktokolwiek dowiedział się o tym kamieniu. Władze nie dopuszczały, by wśród Cywili i nawet Żołnierzy nikt nie wiedział o Magii. Likwidowało każde potencjalne źródło przecieku. Wiadomo jednak, że nie jest to w stu procentach możliwe. Powstało mnóstwo tajemnych organizacji, które zgłębiały swoją wiedzę na temat Magii. Jej członkowie często byli niedoszłymi Magami lub przestępcami, którzy chcieli zrobić na złość władzą. Na szczęście dla tych z góry, nie rozpowszechniali żadnych informacji publicznie. Dostęp to nich mieli tylko nieliczni, wybrani ludzie. Wiedza o Magii i nawet niepotwierdzone plotki były cennym towarem na czarnym rynku. Nikt nie dzielił się nimi za darmo.
Gdyby wyszło na jaw, że posiadam taki magiczny kamyk mogłabym mieć niemałe kłopoty. Nie to było jednak najistotniejsze. Jeśli się o nim dowiedzą, na pewno go zabiorą. Wtedy jedyna pamiątka po niej przepadnie, a zarazem moja jedyna droga do odnalezienia jej.  

Z głośnym westchnieniem schowałam Kamień do kieszeni, podniosłam kartę z ciasteczka, jakże wspaniałego prezentu od Babuni, i wzięłam Ayę na plecy. 



***



-L-Levi? - Killi stała oniemiała w drzwiach. 

-Hej, Killi! Mogę mieć do ciebie prośbę? 

-Zależy... jaką...

-Zabierzesz Ayę do szpitala? - Posłałam jej promienny uśmiech.

-Tak, mogę... ale.... - Posłała mi pełne zdziwienia spojrzenie. - Co jej się stało? - Wskazała na Ayę, którą dalej dźwigałam na plecach. 

-A, to... - Podrapałam się po karku i spuściłam wzrok. - Aya nie zdała egzaminu i miałyśmy dość zawziętą dyskusję... która skończyła się małą bijatyką i... No cóż, obie wiemy, że Aya nie należy do zbyt wytrzymałych ludzi. - Blado się uśmiechnęłam. 

-Pobiłyście się? - Otworzyła jeszcze szerzej oczy. - Ty? "Levi, ze wszystkimi się dogaduję?"

Tylko kiwnęłam głową i wbiłam wzrok w podłogę.

-Dobra, zabiorę ją, ale co z tobą? 

-Też jestem trochę poobijana, ale... cóż, chciałabym teraz zostać sama. - Odparłam przyciszonym, ponurym głosem. 

Killi tylko wzięła Ayę na swoje plecy i pobiegła do szpitala. Po chwili również udałam się w swoją stronę. 

Najprawdopodobniej wykryją na jej ciele działanie Magii, a wtedy nie uwierzą w moją historyjkę. Killi będzie miała lekkie problemy, ale nie obchodzi mnie to. Kiedy tylko Aya się obudzi, powie im o Kamieniu i o tym, że go mam. Tak czy siak, dowiedzą się o tym. Dzięki temu, że to Killi wzięła Ayę, mam trochę czasu. Muszę uciec. W innych miastach nie mam szans na przetrwanie. Informacje o Magicznym Kamieniu na pewno szybko się rozniosą, a to znaczy, że muszę szukać schronienia gdzie indziej. 

Spojrzałam w górę. Była ciemna noc. Księżyc był w pełni, a na niebie świeciło mnóstwo gwiazd. Od zachodu jednak nadciągały ciemne chmury, a z nimi deszcz. 

Aby przetrwać, muszę wyjść za Mury. 

Cały układ miast-państw nazywany był Shinsekai, oznaczający "Nowy Świat". Dookoła otaczało go wiele murów i ogrodzeń, a nawet kopuła. Pod ziemią także zbudowano coś na kształt zapory, która otaczała cały Shinsekai, mają tylko niewielkie otwory, pełniące role bram. Cały "pancerz" otaczający wszystkie miasta-państwa nazywano Murem Hiune. Arkavia była miastem położonym najbardziej na zachód ze wszystkich. Łączyła się z otworem w Murze. Plotka głosiła, że w okolicy wyjścia swoją siedzibę ma Czarna Ręka, tajna organizacja badająca Magię. To właśnie tam miałam zamiar iść. 

Zanim się spostrzegłam znów byłam przed Akademikiem. Wróciłam do swojego pokoju i usiadłam na krawędzi łóżka. 

Muszę się spieszyć.

Organizacja na pewno będzie czegoś chciała za pomoc. Kamienia oddać nie mogę, więc muszę zabrać coś cennego stąd. Problem w tym, że pokoju akademickie nie obfitowały w drogie rzeczy, a nawet w ozdoby. Wszystko było proste i tanie, ale nie znaczy to, że łatwe do popsucia. Były bardzo wytrzymałe, jednak nie nadawały się do działalności tajnych organizacji. 
Rozejrzałam się po pokoju, ale nie dostrzegłam nic ciekawego. Wypuściłam z siebie długie westchnienie i w tej samej chwili poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam Kamień i przyjrzałam mu się uważniej. Przestał już mienić się płomieniami, ale zachowywał się dziwnie. Kamień posiadał swoją własną wolę i świadomość. Czasem udawało mi się nawiązać z nim rozmowę, ale tylko krótką. I zdarzało się do bardzo rzadko. Teraz wychodziło z niego mnóstwo energii. Czułam drgania powietrza w całym pokoju. Sam wibrował nieznacznie i dawał mnóstwo ciepła. W jednej chwili jego kolory przybrały na intensywności, a w następnej prawie całkowicie zgasły. Kamień zdawał się coraz bardziej niespokojny. Poczułam się dziwnie i zanim spostrzegłam, zemdlałam na łóżku. 



***



-Levi.

Słyszę za sobą znajomy głos. Głos, który znam bardzo dobrze, i który bardzo lubię. Wstaję z klęczków i podbiegam do niej.

-Czego dziś będziemy się uczyć? 

Ona nie odpowiada. Posyła tylko nieznaczny uśmiech i łapie mnie za rękę. Idziemy na łąkę. Rośnie tu mnóstwo pięknych kwiatów, a dookoła stoją drzewa. Stare, bardzo stare i ogromne dęby, czasem buki i wiele innych, których nazw nie znam. Słońce świeci, niebo jest bezchmurne, a ptaki śpiewają. Wspaniały dzień.

-Levi. - Spoglądam jej w oczy. - Usiądź, zaczynamy lekcje. 

Zgodnie z poleceniem siadam na trawie, a ona na pobliskim kamieniu w cieniu drzewa. Jak zwykle nie dostaję od razu odpowiedzi. Ona taka już jest. Kocha ciszę i spokój, wszystko robi w swoim tempie. Po chwili w końcu odrywa wzrok od błękitnego nieba i patrzy mi prosto w oczy.

-Czym jest Magia?

-Magia to moc, którą możemy zrobić wszystko o wiele łatwiej i szybciej. Możemy nią zrobić wszystko! To taka super moc! 

-Rozumiem. - Uśmiechnęła się nieznacznie i znów wbiła wzrok w niebo.

-Co chcesz zrobić za pomocą Magii? - Pyta nie spuszczając wzroku.

-Chciałabym latać! 

-Latać? 

-Tak! Latać! - Wstaje z nowym zapałem i wznoszę ręce ku niebu. - Chciałabym wzlecieć naprawdę wysoko, wtedy stałabym się tak duża jak słońce i codziennie byś na mnie patrzyła, a ja mogłabym wykonywać różne sztuczki i zawsze cię zabawiać! - Posyłam jej szczery uśmiech.

-Rozumiem. Ciekawy pomysł. - Jej oblicze przeszywa nieznany cień. - Jeśli wzlecisz bardzo wysoko, zrobisz się malutka i nie będzie cię widać.

-Jak to?

-Tak to.

-Ale... Przecież słońce jest baaaardzo wysoko, a jest takie wielkie!

-Im wyżej tym stajesz się mniejszy. Słońce jest baaaardzo duże, i to, co widzimy na niebie jest tylko jego marną miniaturką.

-Więc słońce jest aż tak wielgachne?

-Tak.

Z nowym zaciekawieniem spoglądam na niebo. Takie wielki słońce... w rzeczywistości musi być chyba z tryliard razy większe! 

-Dalej chcesz latać? - Pyta po chwili ciszy.

-Tak! Po prostu będę latać nisko, tak, abyś miała mnie cały czas przed oczami. 

Uśmiecha się tylko w odpowiedzi i gestem mówi, aby podeszła bliżej. 

-W takim razie polecisz. 

-Naprawdę?!

-Naprawdę. 

~Yey

-Ptaki latają dzięki swoim fizycznym predyspozycją. Ludzie nie mają ich, więc potrzebują Magii. Najprostszym sposobem jest stworzyć dywan z powietrza, na którym staniesz i będziesz mogła nim sterować. 

-Jak to zrobić?

-Wyobraź sobie, że tam, przed tobą na trawie leży dywan. - Kładzie mi ręce na głowie i mocno przytula od tyłu. Zamykam oczy. Jej głos jest teraz cichszy i ma w sobie więcej mocy. - Widzisz jaki jest piękny? Pełny kolorów i rozmaitych wzorów. Dookoła mnóstwo złotych frędzli...

-Wygląda jak tęcza! Ma tyle odcieni! 

-Jakie ma wzory?

-Wszystkie! Kółka, trójkąty, linie, zawijasy, ślimaczki...

-Podoba ci się?

-Tak! 

-To teraz wyobraź sobie, że ten dywan jest magiczny.

-Jak wygląda magiczny dywan?

-Będzie emanować od niego potężna energia, nie będzie dotykać trawy, tylko się nad nią unosić, falować z każdym podmuchem wiatru. Może nawet coś powie?

-Duma nad tym, jaka dzisiaj ładna pogoda!

-To prawda, pogoda jest dziś piękna. Wyobraź sobie, że dywan unosi się w górę, w boki, a następnie znów opada. Już? - Kiwam głową. - To teraz wejdź na ten dywan.

Robię krok naprzód, a potem następny. Oczy mam dalej zamknięte, ale widzę dywan. Wchodzę na niego. Czuję twardy grunt pod stopami.

-Dobrze?

-Tak, bardzo dobrze. Teraz wyobraź sobie, że razem z dywanem unosicie się do góry. Teraz lecisz w prawo, w lewo... opadasz... znów się wznosisz...

-Ale to zabawne!

-A teraz zatrzymaj się nade mną.

-Już.

-Spójrz w dół i otwórz oczy.

Wykonuję jej polecenie. Nic! Nie ma dywanu! Pod sobą widzę tylko nią i polanę. Stoję w powietrzu! 

-Nie denerwuj się. Teraz bez zamykania oczu, wyobraź sobie, że dywan, na którym stoisz powoli opada.

Wbrew moim oczekiwaniom łagodnie opadam. Moje story łagodnie dotykają ziemi i stoję przed nią.

-Dobra robota. - Z uśmiechem kładzie mi rękę na głowie i przytula. - Bardzo dobra robota, Levi. 



16 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba to co piszesz, wszystko opisujesz barwnie i ciekawie :)
    http://side-of-life.blogspot.com/ - KLIK!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział wyszedł ci lepiej niż myślisz ^^ jest naprawdę niezły

    OdpowiedzUsuń
  3. Wchodząc tu spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Ale mega pozytywnie mnie zaskoczyłaś kochana *-* Będę wpadać częściej ! :* Masz na prawdę ogromny talent ♥

    Zapraszam <3


    www.nastolatkawsieciblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ups. chyba nie doczytałaś. Tego bloga pisze chłopak.. :D

      Usuń
  4. Hm, zaczyna się robić coraz bardziej ciekawie :) Czekam na następny rozdział. Weny życzę!
    naotos-game.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na więcej :)
    Zapraszam do mnie, może wspólna obserwacja? :)

    veronicalucy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wierzę.... jak mogłam ominąć rozdział?!
    Ale już nadrabiam ^^"
    Tekst świetny, Aya... mnie wkurzyła :p
    Ale chyba dzięki temu akcja zacznie się rozwijać, więc jedna zła koleżanka nie zaszkodzi >u<
    Błędów nie ma, gdzieniegdzie tylko pojedyncze literówki :D
    Czekam na więcej! *^*

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszesz w bardzo ciekawy sposób.Może wspólna obserwacja?

    allofmonika.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jest aż tak źle jak się tobie wydaje. Przynajmniej ja nie dostrzegłam żadnych błędów. Fabuła opowiadania zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Trzymam kciuki za Twoja wenę, mam nadzieję że czwarty rozdział niedługo ujrzy światło dzienne.
    Pozdrawiam.

    Mój kawałek internetu

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, właśnie zostałeś nominowany do Liebster Award http://swiattantazji.blogspot.com/2016/02/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie! Bardzo mi się podoba, uwag nie mam, same pozytywy. Fabuła co raz bardziej mi się podoba. Czekam na więcej.
    KLIK - MY BLOG

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam pytanie... zamierzasz kontynuować pisanie? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,

    Chciałbym Ciebie poinformować, że Twój blog został zgłoszony przeze mnie do LBA!

    Szczegóły u mnie!

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Mikiiiiiiii
    Kiedyyyyyyy
    Kolejnyyyyy
    Rozdziałłłł
    ???????????
    ;w;

    OdpowiedzUsuń