Kolumna

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Mortefheim, Rozdział 2. - Babunia

Witajcie :)
Dziękuję Wam wszystkim za miłe komentarze, jak i niekiedy uwagi bądź rady. Z wielką chęcią odwiedziłem Wasze blogi. 
No cóż... W tym rozdziale jest mini wstęp do świata magii. Levi spotyka dość... niezwykłą? osobę. 
Zapraszam do czytania! 

__________________________________

Następnego ranka obudził mnie telefon od Killi. 

"Już są wyniki. Czekam przed drzwiami."

Po czym się rozłączyła. Dopiero co się obudziłam, więc tępo spojrzałam w sufit z nieobecnym wyrazem twarzy. 
Było gorąco. Wczoraj wystartował sezon letni, ale dopiero na następny dzień dało się odczuć skwar. Wszystko się nagrzało, nawet mój pokój, który jest położony w cieniu drzew.

Usiadłam na brzegu łóżka i przeciągnęłam się. Pojawiły mi się czarne plamy przed oczami, ale już po chwili wszystko wróciło do normy. Wciągnęłam głośno powietrze i z nową energią skoczyłam na środek pokoju. 
Wczoraj wieczorem nie zmieniłam ubrań, więc musiałam wygrzebać czystą koszulę. Poszłam do łazienki i wrzuciłam brudne rzeczy do odpowiedniego pojemnika. W jednej chwili jego dno otworzyło się i ciuchy zostały wessane przed tunel prowadzący do pralni. 
Opuściłam pokrywkę, która parę razy odbiła się od krawędzi pojemnika. Następnie otworzyłam szufladkę w ścianie i wyjęłam z niej czyste ubrania, które dałam do prania parę dni temu. 
Szybko się ubrałam, obmyłam jeszcze twarz wodą i zabrałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Klucz i telefon. 
Wychodząc, zamknęłam drzwi i jak najszybciej zbiegłam po schodach. Zatrzymałam się w przejściu i zerknęłam na skwerek. 

-Mam nadzieję, że się dostanę... - Mruknęła Killi.

-O czym ty mówisz? Przecież masz już zapewnione szkolenie w klasach wojskowych. To ja się tutaj powinnam martwić! - Mimi wydęła policzki z udawanym gniewem. 

-Ale mimo wszystko muszę zdać jeszcze dwie klasy przed tą jedenastą... A ty się świetnie uczysz, nawet nie wyobrażam sobie ciebie nie zdającej czegokolwiek. - Killi odgarnęła swoje czarne włosy do tyłu i spojrzała w moje okno. - Ale Levi się spóźnia... Co ona się tak o---

-Obgadujecie mnie beze mnie?! - Wybiegłam zza futryny drzwi i od razu rzuciłam się na Killi. Zakręciłyśmy się i po chwili obie upadłyśmy na ziemię. - Po prostu nie chciałam psuć waszej rozmowy. - Posłałam Mimi oczko, na co ona odwróciła wzrok. 

-No wiesz.... Wyniki są już ogłoszone, powinnaś się tym choć trochę przejąć, nawet jeśli to ty. - Killi z westchnieniem dźwignęła się z ziemi i otrzepała. - Choć Mimi, idziemy. 

I poszły. 

Chwilę jeszcze siedziałam na ziemi zmieszana, ale w następnej chwili gwałtownie poderwałam się i pobiegłam za nimi sprintem. 

-Czekajcie! Nie zostawiajcie mnie!

Zaskakujące jak daleko odeszły w tak krótkim czasie. Dla mnie to jednak nic. Dogoniłam je i raz jeszcze chciałam się rzucić na Killi, ale ta zdążyła się uchylić i złapałam tylko suchą ziemię. 

-Remis. - Odparła tylko i podała mi rękę. Z grymasem na twarzy chwyciłam ją i dźwignęłam się z ziemi.

-Remis. - Przyznałam. 

Przez jakiś czas szłyśmy rozmawiając o wszystkim i niczym, doszłyśmy pod dom Ayi. Ta zobaczyła nas z okna i zniknęła za firankami. 

-Co ją ugryzło? - Rzuciła Killi na odchodnym i  już chwilę później razem z Mimi musiałyśmy ją gonić.



▌│█║▌║▌║║▌║▌║█│▌



-ZDROWIE!! - Krzyknęłyśmy jednocześnie. Stuknęłyśmy kubkiem o kubek i wypiłyśmy całą jego zawartość. 

-Nie mówiłam? Miałaś jeden z wyższych wyników, Mimi. - Nachyliłam się w stronę dziewczyny i posłałam jej szeroki uśmiech.

-Nie chcę tego słyszeć od CIEBIE. - Zadarła podbródek do góry i lekko mnie szturchnęła. 

-No co? Zrobiłam coś nie tak, hej, powiedz... - Odparłam żałośnie i wróciłam na swoje miejsce. 

-Sto procent. - Killi włączyła się do rozmowy z poważną miną. - To w ogóle możliwe? Ściągałaś? Jesteś cyborgiem, czy jak? Nawet Mimi miała tylko dziewięćdziesiąt sześć. - Oparła brodę na dłoni i przysunęła się do mnie bliżej. 
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć.

A raczej udawałam, że nie wiem. 

-Wiedziałam! - Rozłożyła ręce z dezaprobatą i opadła bezwładnie na swój fotel. - Na pewno jesteś jakimś eksperymentalnym robotem. Chcą zastąpić wszystkich obywateli jakimiś tandetnymi plastikowymi podróbkami! 

-Jestem z plastiku?! - Zawołałam z przejęciem i zaczęłam się obmacywać. - Dziwne, wyglądam normalnie. - Odparłam z dość zmieszaną miną. 

-Nie oto mi.... - Burknęła tylko w odpowiedzi i zaczęła jeść swój kawałek ciasta. 

-Levi, przepraszam za nią. Killi potrafi czasem pleść bzdury...

-Że ja?! - Warknęła Killi. 

-W każdym bądź razie nie chciała cię obrazić. - Sprostowała Mimi kompletnie ignorując wcześniejszy krzyk koleżanki. 

-To teraz się mnie ignoruje, co? - Czarnowłosa poderwała się do góry i odeszła w stronę lodówki. - Co chcecie jeszcze do picia?



Parę godzin jeszcze tak świętowałyśmy, ale w końcu musiałyśmy się pożegnać. Razem z Mimi opuściłyśmy dom Killi i teraz wracałyśmy wspólnie do Akademika. 

-Wiesz... - Zaczęła nieśmiało. Posłałam jej przelotne spojrzenie. - Zastanawiam się, co a Ayą...

Zwiesiła głowę i się zatrzymała. Zrobiłam to samo i po chwili namysłu odpowiedziałam.

-Jeśli tak cię to martwi możemy złożyć jej wizytę. 

-N-nie! Nie trzeba. Zresztą nie mam tyle czasu, muszę już iść, wybacz, za tę głupią myśl. - Lekko się skłoniła i przyspieszonym krokiem popędziła wzdłuż chodnika. 

-Do zobaczenia! - Krzyknęłam, ale już raczej mnie nie usłyszała. 



"Co z Ayą?"… 
One tego nie widziały, ale ja tak. Rano, jeszcze zanim Aya schowała się za firankami zauważyłam, że płacze. Przy tablicy wyników niepostrzeżenie poszukałam jej nazwiska, ale nie znalazłam. Nic nie powiedziałam Mimi ani Killi. Aya powinna to zrobić sama. 
Taa, jasne...
Po prostu chciałam zobaczyć, czy któraś z nich w ogóle zainteresuje się dziwnym zachowaniem przyjaciółki. Killi najwyraźniej w ogóle nie zwróciła na to uwagi, wystarczyło jej, że zdała. Ledwo co, ale zawsze.
Mimi za to wspomniała o tym dopiero teraz. Pewnie nie chciała nikogo tym martwić albo dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. 
Raczej to drugie.

Popatrzyłam w  niebo, a dokładniej przeźroczystą kopułę, która oddzielała mnie od nieba, i znów pomyślałam o niej. Ona na pewno by to zauważyła. 
Patrząc tak przez dłuższą chwilę wszystkie smugi chmur zaczęły przypominać mi jej włosy. W moich wspomnieniach jasne, świecące na słońcu i falujące na wietrze. Prawdziwym wietrze.  Bardzo długie i miękkie. Zawsze, kiedy się do niej przytulałam, mogłam poczuć dotyk tych włosów. 

Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.

Nie. Jeszcze nie mogę płakać. 

Najpierw muszę ją znaleźć...

Przetarłam oczy i uniosłam podbródek do góry. Postanowiłam odwiedzić Ayę, jeśli płakała, to może będzie zabawnie. 

Ruszyłam szybkim krokiem przed siebie. Po głównej ulicy kręciły się istne tłumy. Dzisiaj ogłoszono wyniki, więc uczennice świętują gdzie popadnie. Bary muszą być pełne. 
Skręciłam w boczną uliczkę. W przeciwieństwie do głównej drogi, wszystkie zaułki i alejki były ciemne i mało zadbane. Miasto w ogóle nie zawraca sobie głowy tego typu rzeczami. Porządni obywatele nie chodzą takimi drogami, ale na szczęście nie zaliczam się to tych "typowych". O wiele bardziej cenię sobie ciszę i spokój. W bocznych zaułkach wszystkie dźwięki są pochłaniane przez stare kamienne ściany i fundamenty domów. Światło również ginie gdzieś po drodze, więc jest tutaj stosunkowo ciemno. Przez to przywędrowało tutaj pełno pleśniaków i grzybów. Od razu po wejściu można poczuć chłód, wilgoć i specyficzność alejek. 
Rozkoszując się chłodnym powietrzem szybko pokonałam mnóstwo zakrętów, po czym wyszłam na niewielki plac między budynkami. Stały tutaj huśtawka i piaskownica, a kilka dzieci bawiło się w najlepsze.  W ogóle nie przeszkadzał im smród grzybów, które zdążyły zarosnąć większość ścian. Były do tego po prostu przyzwyczajone. 

Kiedy stanęłam na środku placu na chwilę przerwały zabawę i posłały mi pytające spojrzenia. Wzruszyłam tylko ramionami dając im do zrozumienia, że nie mam do nich żadnej sprawy. Z uśmiechem na ustach wróciły do swoich zajęć, a ja raz jeszcze rozejrzałam się. Pod jedną ze ścian zobaczyłam staruszkę z zakrytą kapturem twarzą. Była bardzo niska i czuć było od niej starość. Cała owiła się purpurową peleryną, spod której wystawała tylko ręka podtrzymująca się na lasce i pomarszczona buzia. Usta były całe popękane, nos spłaszczony, a dookoła było pełno zmarszczek. Wcześniej w ogóle jej nie zauważyłam, pojawiła się dosłownie znikąd. Po chwili jej wargi nieznacznie się rozsunęły, a ręką do tej pory ukrytą pod płaszczem wskazała na mnie. Jej usta układały się w niewyraźne, wybełkotane słowa. 

"Chodź"

Dobra, dwa razy nie trzeba mi mówić. Uśmiechnęłam się najmilej na ile mnie było stać i podeszłam do Babuni. 

-O co chodzi, Babuniu? - Nachyliłam się w jej stronę, aby lepiej mnie słyszała. 
Nastała chwila ciszy. Aura tej starowinki była bardzo specyficzna. Czułam od niej ciężar wielu lat, ale także niesamowitą siłę. Szczerze powiedziawszy, wolałabym w tej chwili uciec jak najdalej od niej, ale miałam przeczucie, że nawet wtedy by mnie znalazła. 

-Ręka. - Jej usta poruszały się z wyraźną trudnością. Gdzieś w środku zrobiło mi się jej żal, ale wiedziałam, że nie mogę okazać słabości. Nie przed obcymi. 
Po chwili namysłu wykonałam jej polecenie i wyciągnęłam rękę. Babunia mlasnęła parę razy ustami i wbiła wzrok w moją dłoń. Schyliła się jeszcze bardziej i wyjęła spod płaszcza jakieś zawiniątko. Bez słowa podała mi je i spojrzała mi w oczy. 
Spod ciemnego kaptura zwisało kilka suchych, siwych pasm włosów, które sprawiały wrażenie, jakby miały się rozkruszyć przy najmniejszym dotyku. Między nimi zobaczyłam jej oczy. Bardzo duże i pełne życia, mieniące się każdym rodzajem zieleni. W ogóle nie pasowały do reszty. 
Miałam wrażenie jakby zaraz miały się wwiercić do mojej duszy. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Podświadomie zaczęłam wycofywać się. Próbowałam odciąć się od świata, schować we własnym ciele. 

Nie wiem dlaczego, ale wtedy naprawdę się przestraszyłam. Babcia sama w sobie nie stwarzała wrażenia niebezpiecznej, ale kiedy zobaczyłam jej oczy, nabrałam pewności. To musiała być Magia, a Babcia była jedną z Czarodziejek. Jest to tytuł nadawany osobą, które zdały szkołę magii. Zaraz, a może nawet ma rangę Palladyna? Jeśli tak, to mam zdrowo przesrane...

"Levi"

Usłyszałam dziwny, zachrypnięty głos. Spojrzałam z nowym zapałem na staruszkę, ale ta nawet nie drgnęła, nie otworzyła ust. Z trudem obejrzałam się dookoła. Nie było tam nikogo. Dzieci nagle gdzieś zniknęły. Słońce wydawało się świecić mniej intensywnie niż zawsze, a zgrzybiałe ściany pierwszy raz wydały mi się przytłaczające. Po chwili światło zbladło jeszcze bardziej i wszystko przybrało czarno-białe barwy. Spojrzałam na swoje ręce. Były szare. Chwilę później pociemniały i stopniowo zrobiły się czarne. Gwałtownie potrząsnęłam głowa. Wszystko stało się niewyraźne. Nic nie widziałam. 

Cała się trzęsłam. Nogi same się pode mną ugięły, lecz zamiast opaść ciężko na ziemię, zaczęłam spadać. Czułam opór powietrza, jednak nie poruszałam się. Byłam ciągle w tym samym miejscu, w czarnej pustce. 

"Levi"

Znowu to wołanie. Kto to w ogóle jest? Skąd zna moje imię? 

"Levi"

Nagle przede mną pojawił się niewyraźny zarys jakiejś postaci. Niska, przygarbiona Babunia. Znów wpatrywała się we mnie tymi swoimi zielonymi ślepiami.

Przestań! 

"Levi"

Przestań! Przestań! Przestań! Odejdź, daj mi spokój!


I nagle cisza. Nie słyszałam nic. Potrząsnęłam głową i rozejrzałam się dookoła. Wszystko wróciło do normy. Dzieci znów śmiały się i bawiły w najlepsze, słońce świeciło, a Babci nie było. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam na krawędzi piaskownicy. 

-Wszystko w porządku? - Najstarsze z dzieci podeszło do mnie. Kiwnęłam głową na potwierdzenie.

-A co to za paczuszka, co? - Inna dziewczynka podbiegła i wyjęła mi jakąś paczkę z rąk. 

To była ta sama, która dała mi Babunia. To jednak nie były zwidy... chociaż, może?

"Jeszcze się spotkamy"

W głowie znów usłyszałam ten głos. Cholerna Babcia... 
Jednak tym razem coś było nie tak. Babuni nie było w pobliżu, jednak dalej czułam jej aurę. Serce dalej waliło mi jak oszalałe. Bałam się spotkać jej jeszcze raz. 

Poderwałam się gwałtownie do góry, wyrwałam małej dziewczynce paczkę i pognałam biegiem do domu. 
Coś było zdecydowanie nie tak.




7 komentarzy:

  1. Uuuuuuu...
    fajne :)
    Już lubię tą całą Babunię ^^
    Błędów prawie nie ma, znalazłam tylko jeden, o którym zapomniałam xD
    Czekam na więcej! *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytało się całkiem przyjemnie, a błędów - przynajmniej takich rażących - nie znalazłam.
    Podoba mi się pomysł na opowiadania. Niesamowicie ciekawi mnie ta tajemnicza Ona z prologu i Babunia.
    Z pewnością tu jeszcze zajrzę. Czekam na więcej~! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam na ten rozdział. Bardzo mi się podoba. Jak moja poprzedniczka uważam że bardzo fajnie mi się czytało. Mam nadzieję że za niedługo dodasz nowy rozdział.

    Mój kawałek internetu

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :D Tajemnicze staruszki zawsze na propsie!
    Czekam na więcej!


    http://ukryty-aniol.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie piszesz, na bardzo wysokim poziomie. Babcia jest the best, nic dodać nic ująć. Dziękuję za podzielenie się, swoim zdaniem na temat mojego posta. Bez tego komentarza, nie czytałabym tego, a jest super. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.

    http://nastolatka-mimo-woli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurczę! Wczułam się ^.^ super rozdział, bardzo fajnie mi się czytało. A Babunia powala ^.^
    Zapraszam do siebie: swiattantazji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział i strasznie mi się podoba jak piszesz :)
    http://zwolnijbochcewrocicdoprzeszlosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń